Dlaczego ludzie łączą się w pary? Kontynuacja.

Agnieszka Sidewicz-Mościcka
Autor: Agnieszka Sidewicz-Mościcka

Każdy z nas ma w sobie potrzebę bycia adekwatnym, to znaczy kimś wystarczającym, kto nie musi się starać być kimś innym niż jest. Świadomie lub nie, pragniemy by ktoś zobaczył i zrozumiał kim jestem. Docenił to, zaakceptował i się nami ucieszył. To ważne, ponieważ ludzie wiedzą kim naprawdę są i czego potrzebują dopiero wtedy, gdy zostaną odzwierciedleni. Potrzebujemy „uznania” innych, by przyznać sobie prawo do istnienia.

Bez odzwierciedlenia ludzie chorują. Niestety niewielu z nas udaje się tę potrzebę zaspokoić w dzieciństwie. Rodzice, w wirze codziennych spraw, często bez złych intencji odrzucają nas i opuszczają. Właśnie dlatego, jako dzieci a czasem także jako dorośli, tak bardzo zabiegamy o uwagę. Choć na poziomie racjonalnym trudno w to uwierzyć, lepiej być zobaczonym i  nieakceptowanym niż pozbawionym uwagi. To niezaspokojenie wnosimy w związek.

Jeśli ktoś został w tym miejscu zraniony, może mieć dużą potrzebę kontroli np. w kwestii porządku, wykształcenia, sposobu spędzania czasu, ubioru itp.  Innymi słowy, jeżeli nie czuję, że jestem taki jak być powinienem, narzucam swój sposób działania, bycia drugiej osobie. Dominuję, próbuję się wykazać np. na linii zaopatrzenia i planowania wspólnego życia. W ten sposób próbuję zrealizować swoją potrzebę bycia docenionym, wykazania się jako osoba silna. Jeżeli uda mu się zdominować dużą część wspólnej przestrzeni, będzie czuł się wykorzystany i nadmiernie obciążony, nie dostrzegając swojego udziału w zaistniałej sytuacji.

Zadaniem drugiej osoby w takim związku staje się wtedy podtrzymywanie samooceny partnera. Kosztem – obniżenie poczucia własnej wartości, poczucie bycia niedocenionym, niedostrzeżonym.

Trzecią potrzebą po opisywanej wcześniej potrzebie bliskości i opisywanej wyżej potrzebie tożsamości  jest potrzeba bycia atrakcyjnym. To tęsknota za doświadczaniem miłości i sympatii powoduje w nas chęć zbliżania się do innych. Szukamy kogoś, kto pomoże nam poczuć się wyjątkowo. Ten motyw decyduje o trwałości związku, ponieważ spaja parę pomimo problemów. Jeśli jest słaby, izolujemy się lub szukamy kogoś innego.

Tęsknota za „widzę Cię”, „jestem dla Ciebie”, „nigdy Cię nie opuszczę” wynika ze zranienia. Niemożność zaspokojenia tej potrzeby powoduje nieadekwatną reakcję – zaczynamy się zachowywać nieracjonalnie,wycofujemy się, odcinamy lub atakujemy jak w konsekwencji traumy. Przeżywane uczucia (żal, wstyd, bezradność) są adekwatne do poczucia odrzucenia lub opuszczenia przeżywanego w dzieciństwie. Żeby sobie z tym poradzić, potrzebujemy ułagodzenia, zaopiekowania przez drugą osobę w parze lub przez samego siebie.

Jeżeli nie jest to możliwe, na obszar podatny na zranienie, którego dotknięcie powoduje lęk, ból, wstyd dla ochrony nabudowujemy złość i żal i zamiast sobie nawzajem pomagać, zderzamy się ze sobą, nie dotykając głębiej położonych emocji. Co więcej, przestajemy je dostrzegać, odczuwać, rozumieć i obwiniamy o to samo partnera.

Odsłanianie emocji jest zadaniem terapii. Partnerzy zaczynają widzieć swoje obszary podatne na zranienie i mogą o tym rozmawiać. Terapeuta pomaga wydobyć ból w taki sposób, żeby żaden z partnerów nie czuł się atakowany, obwiniany. Dzięki temu mogą dokonać wyboru: ty i ja widzimy się. Nie chcemy tych samych rzeczy. Możemy albo podporządkować się/kogoś albo zaakceptować różnice i zacząć rozmawiać, zamiast zmieniać drugą osobę lub siebie. Emocjonalna akceptacja umożliwia behawioralny kompromis, np. realizowanie swoich wykluczających się potrzeb na przemian.

Efektem terapii nie jest usunięcie kryzysów, ale nauczenie się reakcji na kryzysy – naprawiania tego, co się zepsuło.

Facebooktwitterlinkedinmail